(wilku?)
sobota, 1 marca 2014
Od Matt'a
Samantha sie nie odzywa a jak ją widze ucieka... Dziwne. Siedziałem sobie spokojnie na pieńku. Patrzyłam w niebo. W pewnej chwili zaczęła lać. Siedziałem. Nawet gdy usłyszałem pierwszy grzmot siedziałem. Byłęm już przemoczony do suchej nitki gdy nagle piorun walnął w drzewo pod którym siedziałem. Zawaliło sie prosto na mnie. Nie mogłem się rusząc, byłem sparaliżowany ze strachu. Oczy zaczęły mi sie zamykać... Jedna wiedziałem... Trzeba walczyć... A jak wojna będzie to też sobie usne? o nie. Zobaczyłem stróżke krwi płynąco z mojej wargi. Próbowałm się podnieść. jednak mnie przygniatało to drzewo. I tak cud że przeżyłem. Szarpnąłem się i wyczołgałem ostatkiem sił. Leżałem nieruchomo. Patrzyłem jak wokół mnie robi się mała kałuza krwi wyróżniająca się spośród szero burego świata. Wstałem... Byłem cały w krwi... Poszedłem do mojej jaskini. Upadłem wycięczony. Nagle w oddali pojawił sie jakiś wilk.
(wilku?)
(wilku?)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz