Popatrzyłem na niego.
-ok do jutra-uśmiechnąłem sie i poszedłem sobie. W domu wpadłem na pommysł. Najdałem sie dobrego drogiego bewsztyku. JNezu jakie to dbre.
-Popacz -wskazałem na wyimaginowanego karin`a
-hmm?-zapytał
-pił moją krew... wiesz? niewiem czy mu w sumie zasmakowała-usmiecnaęłma sie. Usiadł obok mnie.
-amhm-westchnał
-jestes duchem tak?>
-tak... umarłem.
-i czemu dręczysz mnie?
-bo cie kochałem
< a cot am?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz