czwartek, 27 lutego 2014

Od Les'a CD Tyler'a



 Walczyłem z młodą dosyć często, cieszyłem się, że jest w niej coś po mnie, ale.. Martwił mnie Dante.
Wiecznie smutny, albo naburmuszony.. Dużo trenował. Tak jak ja w jego wieku. 
Jednak on wybrał sobie akurat łuk, narzędzie sprytu i celności. Czasem patrzyłem na niego i zastanawiałem się, jak w takim małym ciałku może mieścić się tyle tej właśnie celności. Podpatrzyłem raz, jak próbował łukiem upolować sarnę. Uciekła, bo chybił, wtedy obok jego głowy pojawiły się złote skrzydła. 
Wystrzelił strzałę prosto w jej głowę. Może.. Tak, to jest jego moc. 
Postanowiłem się nim aż tak nie przejmować, bo skoro zaczyna jak ja, to wyjdzie z niego dobry chłopak. 
*
-Tato, pokażesz mi Anarchise?-poprosiła podekscytowana Rina. Podniosłem brew.
-Pokażę, ale najpierw nauczę cię zmieniać się w człowieka, co ty na to?-rzuciłem. Oczy miała jak pięciozłotówki.
-Na prawdę!?-pisnęła ucieszona. Kiwnąłem głową i zastanowiłem się chwilę. Użyłem mocy, przeniosłem kawałek kryształu w jej serce. Teraz już była na prawdę ze mną powiązana. Wstałem i pokazałem jej ruchem ręki, żeby się uspokoiła.
Ćwiczyliśmy już wyciszenie, więc szybko poszło. 
-Teraz spróbuj wyciągnąć pazury, jak chcesz, przymknij oczy.-powiedziałem szeptem.
Młoda prawie się przemieniła, ale zbyt wcześnie otworzyła oczy.
-Jeszcze raz.-mruknąłem.
Tym razem jej się udało. Przede mną stała piękna kobieta, moja córka. 
-Jesteś śliczna.-zachichotałem. Oglądała się ze wszystkich stron.
Sam się przemieniłem i wyciągnąłem ruchem ręki Anarchise. Podałem go delikatnie córce.
-Woow..-mruknęła. Miecz się poddał, bo był w niej kryształ. To dobrze. Zabrałem go i wsadziłem za pas.
-To jak, chcesz jeszcze potrenować?
*
  Wróciłem do jaskini w naszych człowieczych postaciach. Tii przywitał nas, pogratulował Rinie i rozmawiał z nią, a ja poszedłem szukać Dante'go. Znalazłem go skulonego w miejscu *śmierci* Sepeer'a. Zmarszczyłem brwi ale usiadłem obok niego. eh.. Zawsze siedzi w ludzkiej postaci..
-Nee.. Tato..-zaczął. Odwróciłem do niego głowę, tylko ze mną tak często rozmawiał.-Tutaj zniknął wujek, tak?
-Tak..-mruknąłem.-..Czemu pytasz?
-Bo zastanawiam się, co by było, gdybym ja tak zniknął..
-Synu..-westchnąłem. Wstałem i podniosłem go na równe nogi.-Nie myśl o tym, na prawdę. Cierpiał bym, gdybyś odszedł.
-Uh..-burknął.
-A teraz chodź, dzisiaj macie wielki dzień. Poznacie dom waszych starszych.-zaśmiałem się.

<< :D >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz